Mianem "wylęgarni szczurów" określają pustostan przy nowym dworcu pracujące w pobliżu osoby. Właściciel budynku zapewnił, iż w środku zwierząt tych nie ma. Wskazał, że przychodzą one z obiektów kolejowych. Ich zarządca jest niezwykle zaskoczony oskarżeniami.
Szczurzy problem w pobliżu Dworca Lublin wydaje się przybierać na sile. Dziesiątki szczurów, które biegają po chodniku w pobliżu dworca, zagrażają podróżnym i stają się niechlubną wizytówką miasta. Zwierzęta te przez nikogo niepokojone w ciągu dnia żerują wraz z gołębiami, zajadając się podrzucanym w tym miejscu chlebem.
Przed Sądem Rejonowym w Rykach zakończył się proces małżeństwa oskarżonego o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu swojego dziecka, uszkodzenie ciała pracownika oraz o utrudnianie postępowania karnego. Poszkodowani w tym zdarzeniu zostali postrzeleni podczas próby wytępienia z kurnika szczurów.
Niektórzy mieszkańcy lubelskich osiedli notorycznie wyrzucają resztki jedzenia przez okna, pod balkony lub zostawiają je przy altanach śmietnikowych z nadzieją, że zjedzą je ptaki. Myślą, że w ten sposób, nie marnując jedzenia, pomagają tym zwierzętom przetrwać. Niestety jest to błędne myślenie, ponieważ takie zachowanie może prowadzić do wzrostu populacji szczurów, czy też pojawienia się dzików. Wyrzucanie takich odpadków, w miejscach do tego nieprzeznaczonych, to prosta droga do wzrostu populacji szczurów.
Pogryziony towar, w tym zniszczone torebki i meble - to krajobraz po obecności szczurów w jednej z kamienic przy ul. Zamojskiej w Lublinie. Zarządca zapewnia, że walczy z gryzoniami, jednak walka ta jest trudna i będzie długa.