Poszedł do sąsiada, dom był zalany wodą, wewnątrz leżały zwłoki. 47-latek zginął w pożarze
14:57 02-03-2024 | Autor: redakcja
W sobotę przed godziną 7 rano jeden z mieszkańców miejscowości Sobieszczany udał się do mieszkającego tuż obok sąsiada. Drzwi do domu były otwarte, a kiedy wszedł do środka dostrzegł, że cały budynek zalany jest wodą. W jednym z pomieszczeń natrafił na leżącego bez oznak życia mężczyznę.
O wszystkim zaalarmowane zostały służby ratunkowe. Jak się okazało, na pomoc było już za późno. Lekarz stwierdził zgon 47-latka. Strażacy wypompowali wodę z budynku a policjanci przystąpili do czynności wyjaśniających.
Wstępnie ustalono, że najprawdopodobniej w wyniku zaprószenia ognia zapaliło się łóżko i fotel, na którym spał mężczyzna. W pewnym momencie się on obudził i zdołał przejść do sąsiedniego pomieszczenia. Jednak na skutek dużego zadymienia stracił przytomność.
W międzyczasie pękła rura a wydobywająca się na skutek tego woda ugasiła pożar. Wstępną przyczyną śmierci 47-latka miało być zaczadzenie. Teraz policjanci pod nadzorem prokuratora wyjaśniają dokładne okoliczności tego zdarzenia.
Tytuł + zdjęcie ilustracyjne sugerują, że strażacy tak gasili, że aż wszystkich potopili.
Jak się patrzy tylko na zdjęcie i pisze komentarze, to faktycznie można wymyślić takie bzdury 😉
Ale gość ma rację, po tytule i zdjęciu można by tak sądzić. Po przeczytaniu całości komentarza Lublinianka chyba jasne jest, że przeczytał artykuł?
Wolę oglądać, niż czytać. „Za mało zdjęć cycków” – cytat za Al Bundy ( dla nie kumatych).
Strażacy zamiast zalewać wodą budynek – wypompowują ją! Świat w negatywie! Coś jak policjanci częstujący kierowców wódką.
I żart Paczesia o domu, który spłonął w powodzi, nabiera nowego znaczenia…
Takich „żartów” nasza niewątpliwie bohaterska straż dostarcza nam dość często. Piesze się potem, o stratach spowodowanych pożarem, ale nie wspomina się o stratach spowodowanych nadmiarem wpompowanej wody do pomieszczeń w których nawet nie zamierzało się palić, a zalano tam pościel, szafy z odzieżą, sprzęt elektryczny i elektroniczny. A straty ładuje się do jednego wora pod tytułem: pożar.
To tak jak z palącym się przedziałem silnika w samochodzie… wodę leje się do środka kabiny, także na tylne siedzenie, półkę za nim, a nawet do bagażnika gdzie leż np. laptop, czy aparat fotograficzny.
Potem dumnie ogłasza się że pożar ugaszono już po dwóch godzinach bo udział w akcji brało 5-7 zastępów straży pożarnej i podano, aż jeden strumyczek wody.